Ta wspaniała, religijno – patriotyczna pieśń towarzyszy Polakom od kilkunastu pokoleń. Intonowana zawsze w chwilach ważnych, podniosłych, upamiętniających jakieś wydarzenie lub intencjonalnie, dla pokrzepienia serc i zademonstrowania jedności zebranych. Jeszcze jako mały chłopiec, wsłuchując się w jej melodię i treść wyczuwałem tą niezwykłą atmosferę, jaka powstawała wśród wiernych śpiewających w kościele. Każde wykonanie tej pieśni cechowała wielka powaga i zaangażowanie. Wrażenie wyjątkowości i patriotycznego uniesienia pozostało we mnie do dzisiaj. Gdy słyszę słowa „Ojczyznę wolną pobłogosław Panie” to mam poczucie, że mam szczęście żyć w kraju wolnym i demokratycznym. Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym, że żyjemy w Polsce wolnej i niezależnej. A przecież tych okresów w naszej historii, gdy nie byliśmy uciskani przez bliższych i dalszych sąsiadów, gdy nie mieliśmy swojego państwa lub nie byliśmy okupowani, nie było na przestrzeni ostatnich kilkuset lat tak wiele. Wtedy, tamte pokolenia, tęskniące za wolną Polską zmieniały słowa pieśni, często narażając się na szykany, śpiewając „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Było w tym pragnienie odzyskania własnego państwa, rodzaj buntu i nieposłuszeństwa wobec obcych, którzy tą ojczyznę nam zabrali, swojego rodzaju manifestacja polskości i chęć wyzwolenia się spod jarzma zaborców czy okupantów. Ta pieśń pozwoliła przetrwać polskiemu patriotyzmowi i w tamtych okolicznościach pełniła funkcję narodowego hymnu. Teraz, gdy mamy wolną Polskę każde jej wykonanie przypomina nam naszą skomplikowaną historię i pozwala cieszyć się tą wolnością, której smak nie wszyscy potrafią docenić.
Podczas obchodzonej uroczyście kilka tygodni temu piątej rocznicy śmierci Marii i Lecha Kaczyńskich odprawiono mszę w katedrze wawelskiej. Kulminacyjnym momentem było odśpiewanie przez zgromadzonych najwyższych rangą polityków PiS z kandydatem na prezydenta Andrzejem Dudą pieśni „Boże, coś Polskę” w wersji śpiewanej w okresie zaborów, okupacji i Polski Ludowej. Przyznam, że gdy usłyszałem frazę „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie” brzmiącą na Wawelu w 2015 roku, w wolnej, demokratycznej Polsce, to oniemiałem z wrażenia. Ile trzeba w sobie mieć pogardy dla swojego narodu i jego historycznych doświadczeń, żeby pozwalać sobie na widzenie aktualnych polskich spraw i polskich narodowych interesów w takiej perspektywie. Sugerowanie Polakom, że żyją w kraju zniewolonym, okupowanym, zależnym, wzywanie Boga, żeby wrócił Polsce wolność to groteska, albo przykład całkowitego zatracenia instynktu samozachowawczego przez inicjatorów i wykonawców tej politycznej prowokacji. Dla mnie jest to zbrukanie symbolu niepodległościowych dążeń wielu pokoleń Polaków. Oni mieli prawo to śpiewać, ale też mieli odwagę to robić, ryzykując często represje, więzienie lub obóz koncentracyjny. Teraz to nic nie kosztuje, co najwyżej oburzenie komentatora politycznego zbałamuconego, tak jak większość „okupowanego” polskiego społeczeństwa przez niedobrą Platformę Obywatelską.
Najgorsze co można Polakom zrobić, to skutecznie skłócić społeczeństwo, ustalić dwa przeciwstawne, zwalczające się obozy, z których tylko jeden ma patent na prawość, wierność zasadom religii, patriotyzm i rację. Z płonącymi pochodniami, z krzyżem w ręku, z hasłami potępienia tego wszystkiego co zaakceptowała demokratyczna większość, z Jarosławem Kaczyńskim na czele odbywa się ta współczesna polska krucjata. Tylko dlaczego skierowana przeciwko swojemu narodowi, konstytucyjnemu porządkowi i rządom demokratycznej większości?
Eligiusz Mich
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Powiatu Ostrowieckiego
Ostrowiec Św. 9.5.2015r.
Napisz komentarz
Komentarze